Oferta

28 grudnia 2010

Samobójstwo?

Zeszłam dziś rano do pracowni celem sfotografowania czterech nowych prac przed wypałem. Tak na wszelki wypadek, gdybym znowu nie doniosła czegoś do pieca.
Rozglądam się, jednej Anielicy nie ma. Stała na stole, na toczku, już prawie była skończona, twarz czekała na ostatnie szlify. I nie ma. Toczek pusty. Zamiast zajrzeć pod stół, tak sobie stałam jak wryta chwilę. Gdybym wczoraj z Anielicą spędziła jeszcze jedną nocną godzinę stałabym tak sobie i z dwie chwile. Anielica leżała pod stołem i w niczym nie przypominała tego, co zapamiętałam. Była czerwoną i zimną kupką nieszczęścia.
Do pracowni nie mają wstępu koty. Pies - pod moim czujnym spojrzeniem - bywa, sam nigdy.
Wykluczam zamach.

19 grudnia 2010

Miseczka kosmiczna



Tu niespodzianka, bo efekt szkliwienia zbliżył się do oczekiwań.

Kamionka czerwona, mieszanina szkliw.
średnica 15 cm.

I tyle dziś. 
W planie duuuże sztuki. Koty, Anioły i inne figury.

Kurka szamotowa




Szamot jasny, grzebyk szkliwiony.
Wysokość: 12 cm.

Jak świnia niebo.

Niemożliwe jest możliwe, ubłocona świnka patrzy w niebo.
Jest dużą skarbonką, otwór na monety i papiery wartościowe jest na grzbiecie. Zdjęcie znów nie oddaje uroku zwierzęcia, niestety.
Uwaga! Żeby wyjąć oszczędności trzeba świnkę stłuc!


W razie potrzeby zrobię więcej zdjęć.
Glina jasna szamotowa. Malowanie - technika własna.

Wymiary: ok. 19x19 cm.
Pękaty brzuszek :)

Cukiernica. Lub co innego.

W kolorach mojej kuchni.




Kamionka. Wieczko szkliwo czerwono zielone, część właściwa szkliwo zielone i czerwona farba podszkliwna.
wysokość: 8cm
średnica: 10 cm

Wazon z źdźbeł

Szkoda, że nie mam jakich kwiatów, co by dobrze wazon zaprezentować. Wyobrażam sobie, że dobrze mógłby służyć jako osłonka dla hiacynta, żonkila czy innego wiosennego cebulaka. Zapewne.




Glina czerwona kamionkowa, szkliwiona mieszaniną zieleni, podmalowana zieloną angobą

Wysokość: 12 cm.
średnica na górze: 15 cm.

Notka o niewypałach

W rozgardiaszu chorobowo-remontowo-przedświątecznym wypaliłam coś niecoś. Pół pieca to były Przedszkolaki (ich twórczość), drugą połowę stanowiły moje niewypały.

Pierwszy niewypał, to zastawa do sushi. Okazało się, że w natłoku czynników odciągających mnie od pracy pokryłam ją szkliwem raz. Więc nie jest wystarczajaco czarna i wystarczająco efektowna. Musi zatem czekać na następny wypał na ostro, czyli nie wiem kiedy (święta są mi w tym roku wybitnie nie na rękę).

Drugi niewypał, noo.. częściowy niewypał, to taca inspirowana lubianym przeze mnie panem Miro.
Raz, że przegrałam częściowo ze szkliwem (przepaliłam), dwa, że taca położona była na jednym wolnym stojaczku w centralnej części i powstało tam piękne wybrzuszenie, brzegi wygięły się - taca jest bulwiasta.
Za bardzo ją lubię, żeby stłuc i wykorzystać pod kwiatki, więc będzie mi służyła taka właśnie. Nieidealna.




Następna porażka to kotek. jest lepszy niż wynika ze zdjęcia, śliczny jest, no! Ale odłamało mu się uszko. Odłamało nie wiem kiedy, szukałam w odmętach pieca kawałka uszka i nie ma. Zniknęło. Zadziwiające.

  

No i ostatnia masakra: Mydelniczka.


Podsypana niebieskim szkłem na środku, fajne efekty szkliwa, kształt też mnie zadawala, fajna praca. Co jest nie tak? Wielkość. Mydelniczka nadaje się na mydełko z PKP jeśli jeszcze dają takie, lub na mydełko hotelowe. To normalne, że prace po wypale są mniejsze. Ale to był najwyraźniej błąd popełniony w czasie lepienia. Niedoszacowanie wielkości standardowej kostki toaletowej. Nie mam pomysłu do innego zastosowania przedmiotu.

Acha, i jeszcze szkliwo czerwone. Na białej glinie wychodzi nieżle, na czerwonej ma kolor zmęczonej wątroby. Więc miseczka, która miała udawać kwiat maku jest z zewnątrz koloru wątroby alkoholika, wewnątrz brązowa (why? why?).



środek eksperymentalnie pokryty szkłem.


Poszkliwię ją czerwonym 'efektem', który mnie nie zawiódł dotąd. Zobaczymy jak będzie.

Nieśmiało wspomnę, że części rzeczy nie doniosłam w całości do pieca. Cóż. Tak też się zdarza. 
W tym wypale Przedszkolaki kontra moi - jeden do zera dla Przedszkolaków.



13 grudnia 2010

Maluję

Utknęłam w końcówce remontu. Maluję  galerię, czyli miejsce w którym wystawione będą wyroby i gdzie przyjmować będę większe grupy dzieci w celach warsztatowych i imprezowych.
Dosyć niespodziewanie dostałam propozycję urządzenia urodzin z gliną, stąd nagłe przyspieszenie w pracach wykończeniowych galerii. Uwielbiam remonty, ale że jestem z tym sama i ze walczę przy okazji z przeziębieniem własnym i córki, to mnie się to malowanie wlecze..
Aniołów więc jeszcze nie będzie. Za to może dziś wypalę to, co jeszcze zalega, bo chcę koniecznie pochwalić się czarną zastawą do sushi.

A galeria będzie fioletowo-ceglasta. Bardzo udane połączenie, wbrew pozorom.

7 grudnia 2010

Ptaszek z szamotu






Wysokość: około 12 cm

Domek na świeczkę

 Świecznik na tealighta, szamotowy, szkliwo czerwone i czarne.


Miseczka Córeczki

Na suche produkty.
Na zewnątrz nieszkliwiony szamot, wewnątrz czerwono.
Jest śliczna. Pięknie się szkliwo ułożyło.






Wymiary:
średnica: około 13 cm,
wysokość: około 4 cm

Marząca z szamotu

Nie mogłam się zdecydować, czy zrobić Marzącą rudą - do zielonej sukni, czy nie. W końcu została szamotowa.








Wysokość od siedzenia: około 10 cm.
Wysokość od stopy: około 17 cm.

Burtonowsko

Świecznik na dwa tealighty. Nie pomyślałam, żeby zrobić zdjęcia ze świeczkami w środku.




Szkliwo czerwone, czarne, gdzieniegdzie metaliczne, efekty niebieskawe wyszły same.






Wymiary:
wysokość: około 14,5 cm
długość: około 18 cm.
Szerokość: akurat na świeczkę. Pewnie około 5-6 cm.

25 listopada 2010

jakoś się toczy.

toczy się, robi, wyrabia, lepi, szkliwi, maluje, kombinuje. i super. mam już wszystko. piec już wypalał - fakt, że półpusty, ale sprawdzić trzeba było.
są też warsztaty. na razie w siedzibie, zatrudnia mnie córka, waluta ta co zawsze - całus.

matka centruje


córce w rękach rośnie

W tle widać jak piwniczna izba zmieniła się w prawdziwą pracownię. Dobre oko dojrzy psa.

W następnym odcinku będą pierwsze wypały.

5 października 2010

zimno!

W piwnicy jest zimno, kaloryfery czekają na montaż, montażysta chory.
Wiedziałam, że chory, ale się wypierał. W końcu sam stwierdził, że chory, nim jednak to stwierdził zdążył sprzedać mi wirusa przy zakładaniu oświetlenia. Siedzę więc dwa pietra nad pracownią, pod kołdrą i staram się zachować przytomność jako taką, żeby choć na maile zaległe poodpowiadać rozsądnie. Bo ścian dwóch, co mi zostały nie pomaluję, za słaba jestem, a w piwnicy zimno, bo montażysta chory..

Kupiłam na allegro półki i regał, na dalszych etapach zamówienia okazało się, że przesyłka będzie kosztować  niewiele mniej niż wartość tych półek, czyli bardzo dużo. Musiałam zrezygnować narażając na szwank konto wolne od negatywów. A taka dobra oferta była! Półek nie ma, szukamy zatem dalej.

Mam wrażenie, że pływam w brunatnej zawiesinie i im więcej jej z płuc i z zatok wydalam, tym więcej jej mam i na mózg mi szkodzi.
Nie nadaję się do niczego odpowiedzialnego, źle zrobiłam przelewy, nie spakowałam dziecku stroju na wf i poparzyłam się robiąc sobie herbatę.

W sprawach pracowni zastój papierologiczny. Ale zamierzam zamówić glinę i coś już robić, jak będzie piec to pierwszy wsad będzie podsuszony i gotowy do wypału. Śnią mi się ładne rzeczy ceramiczne, fajne dizajny, nowe rozwiązania w zakresie ergonomii uchwytów filiżanek, a jak chcę to narysować, to przestaję pamiętać, wizja znika.

3 października 2010

Praca, praca, praca.

Remont, szkice, plany, kosztorysy, wizyty w moich ulubionych sklepach, czyli marketach budowlanych, zakupy. I całe dnie spędzane na sprzątaniu, malowaniu. Radosne początki.
Pracownia się dopiero rodzi. A w stadium embrionalnym wyglądała tak:


Było przerażająco, będzie profesjonalnie. Widać na fotce ślady zalania sprzed dwóch, czy trzech lat, dziś już tych śladów nie ma. Ściany są umyte, zagruntowane wodą szklaną, zmieszaną z emulsją i czekają na dostawę farby, czyli na jutro.
Rzeko, będzie pięknie, czysto i pachnąco - trzymaj się z dala od pracowni Drzewo.

Założone jest również lepsze oświetlenie - teraz jest jasno, jak w dzień. Jestem sfiksowana tle pracy w niewłaściwym świetle. Słabsze nerwy i gorszy wzrok wystarczająco mnie motywują do tego, żeby o ten aspekt dbać, a nawet walczyć, jeśli trzeba.

Jeszcze kaloryfery - koniecznie, linoleum, które jakoś nie może dojechać, jeszcze blaty, regały stoły i się stanie. I najfajniejsze zakupy. Piec, narzędzia, szkliwo, glina.


Niesamowite, ale mam w piwnicy, w której będzie (jest!) pracownia osobne maleńkie pomieszczenie, które nie było nam do niczego przydatne.
Teraz tam będzie kabina do szkliwienia.
Jest tam też maleńkie okno. Z widokiem na psa.


Zaprojektowałam też logo, które widać u góry strony. Wiem, że nie spełnia wielu kryteriów, ale podoba mi się i takie chyba zostanie. Chciałam, żeby drzewo wyglądało jak szkliwo i chyba mi się to udało.

Zamieszczę później zdjęcie wyremontowanej pracowni i galerii.

Nie mogę się doczekać pierwszych wypałów.