Oferta

23 września 2011

Garść ceramiki niepublikowanej i ciotka rewolucji

Jeszcze kilka prac czerwcowych.

Najbardziej ulubiona jest Ślimaczyca. Niesamowite, bo nigdy czegoś takiego nie widziałam, mój koncept, nie ma odniesienia do jakiegoś konkretnego źródła inspiracji. Aż tu nagle, w dniu, w którym wyjęłam ją z pieca zobaczyłam w telewizji coś bardzo podobnego. To był dokument podróżniczy, podróżnik zwiedzał Chile i rozmawiał z buntownikami. W międzyczasie pokazywane były rewolucjonistyczne murale, grafitti, hasła na budynkach wzywające do buntu i w tych migawkach wypatrzyłam właśnie ślimaczycę! Szukałam potem w sieci, niestety, nie mogę znaleźć zdjęcia tego muralu, więc nie wiem co zrobiłam :) Co konkretnie ten symbol znaczy.
Zawsze miałam się za rewolucjonistkę. Mentalną. I nieświadomie się poprzez Ślimaczycę z tą rewolucją utożsamiłam. Gdyby ktoś wiedział o co chodzi, miał chilijską fotkę ślimaka z głową kobiety, będę wdzięczna za przesłanie.











Broszki:


Wszystkie te rzeczy będzie można kupić podczas odbywającego się w ten weekend w Ulm (Niemcy) Kulturfest.

12 września 2011

Warsztaty ceramiczne w Żdżarach.

Obiecana dzieciom i młodzieży żdżarskiej notka.
W czasie niespełna rocznej działalności pracowni brałam udział w kilkudziesięciu warsztatach. Dla młodszych i starszych, dla dzieci z Miasta i Okolic, w szkołach, przedszkolach, innych placówkach i na wolnym powietrzu. Dobrowolnych i obowiązkowych. To, co łączy wszystkie, to pasja, radość tworzenia i twórcze zacięcie warsztatowiczów - doprawdy godne naśladowania. Jednak wszystko, co do tej pory widziałam przebiły dzieci w Żdżarach na warsztatach organizowanych przez Stowarzyszenie Szanse Bezdroży Gmin Powiatu Goleniowskiego. Zajęcia trwały nie godzinę, czy dwie, jak to zazwyczaj ma miejsce, ale sześć. Przyznam, że martwiłam się, czy to się uda, byłam pewna, że po trzech godzinach, dzieci się zwyczajnie znudzą, rozejdą i mnie zostawią. Tymczasem ciśnienie na glinę, i tak już spore, w miarę trwania warsztatów rosło i - mam wrażenie - zajęcia mogłyby trwać kolejne sześć godzin, bez żadnej szkody dla procesu twórczego i samych dzieciaków. Naprawdę miło było patrzeć jak wielką radość sprawia im glina, jak jeden za drugim rodzą się i realizują pomysły. A toczenie na kole! Zaprawdę, powiadam - trudna to technika, dorośli wymiękają, tymczasem zawodniczki ze Żdżar zdawały się niepokonane, mimo (co oczywiste za pierwszym razem) marniutkich rezultatów. Ale co się działo w sferze ducha! Nie dawały się, zaczynały ciągle od nowa, nie przejmując się niepowodzeniami, nic ich nie było w stanie odciągnąć od koła, nawet przepyszny poczęstunek.

Na zdjęciach niżej Najtwardsze zawodniczki:


(w tle ja, pewnie pokazuję jaką rybę udało mi się złowić)

Dziewczyny, pełen szacun! 

I kolejne zdjęcia:











I pokłosie warsztatowe, które prezentuje Ania:


Życzę sobie więcej tak wspaniałych, tak bardzo zaangażowanych grup. I bardzo serdecznie Was pozdrawiam! Dziękuję za pięknie spędzony czas.

III Festiwal Hanzeatycki. Reminiscencje.

Świetna impreza. Wielki zasięg. Ogromna ilość uczestników, wystawców i wydarzeń towarzyszących. Koncerty, spektakle, hepeningi. Naprawdę każdy mógł znaleźć coś, co go kręci. Pierwszy raz uczestniczyłam w Hanzie i od razu byłam w pracy. Nie mogłam zatem być tam, gdzie chciałam, ominął mnie Teatr Krzyk i spektakle Bramy, w przerwach jednak, krótkich i nielicznych próbowałam ogarnąć rozmach imprezy. Wnioski są takie: Festiwal Hanzeatycki to fantastyczna inicjatywa, radosne i ważne spotkanie społeczności, którego zazdrościć Goleniowowi powinny inne miasta. Większe niby, lepiej dofinansowane (żeby z nazwy nie wymieniać). A jednak pozbawione tej iskry, która się w czynniku ludzkim świeci i twórczo Goleniów rozjaśnia. Zaczynam się tu czuć, jak u siebie. Lubię to. 
Mięliśmy naprawdę kupę roboty. Śmiem sądzić, że toczenie na kołach garncarskich było największą atrakcją Plant, co mnie ogromnie cieszy. Znaczy się, że pracownia ma sens :)

Tu moje stoisko z rękoczynami, za stoiskiem stanowisko z kołami i dzieciaki czekające na swoją kolej.





Babka Zielarka, czyli Beata Reginia z Goleniowskiego Domu Kultury.


Wojowie
 Beata, Małgosia i w gieźle Karolina, która pomagała mi przy stoisku z rękoczynami, a przede wszystkim roztaczała blask i przyciągała klientów ;)

I Helenka. Córka. Najpiękniejsze co dotąd udało mi się stworzyć.

Z utęsknieniem czekam na następne piękne spotkania z Goleniowianami i Goleniowiankami.