Oferta

5 listopada 2014

Twój najlepszy life-coach: ceramika

Jak przyjmować porażki?

Pewnie każdy, kto miał do czynienia z ceramiką, czysto hobbystycznie, czy zawodowo, spotkał się z tym paskudnym uczuciem zaraz po otwarciu pieca: zawód. Coś poszło nie tak. Wkładaliśmy do pieca piękny, wymuskany talerz. Napracowaliśmy się nad rzeźbą, godzinami projektowaliśmy wzór kafli. A tu: klops. Skurcz gliny, wybuch zbyt mokrej pracy, lub tylko pęknięcie, rozlane szkliwo, wypaczenie płaskich elementów, kolorystyka daleka od zamierzonej. 

Zdecydowanie jest ceramika dziedziną, której musimy zostawić przestrzeń na niespodzianki. Im więcej wiemy, tym bardziej ta przestrzeń się kurczy a efekt jest coraz bliższy zamierzonemu. Nawet wiedząc już bardzo dużo będziemy zaskakiwani, bo nie wiem, czy tak bogata i różnorodna sztuka (rzemiosło) da się poznać do końca jednemu człowiekowi. Raczej jest to suma wszystkiego, co każdy z nas robi w jej obrębie. Czerpiemy z siebie nawzajem a każdy z nas zostawia ceramice, jako sumie wszystkiego, czym jest, swoją unikalną cząstkę. 

Tu mała dygresja: jakiś czas temu pojawiło się koło mojej działalności słowo "konkurencja". Niosły te słowa zapewne przykre uczucia, takie, jak złość, żal, a pod tym wszystkim zapewne strach o własne interesy, a pod tym jeszcze zwykła niepewność siebie. W świetle tego, co napisałam wyżej: nie tworzę w tym obszarze, w którym słowo "konkurencja" może być pomyślane, a co dopiero wypowiedziane w formie wyrzutu. Dla mnie ta branża jest czymś, co ludzi łączy, nie dzieli. Można z siebie czerpać, uczyć się nawzajem, przekazywać doświadczenia, wiedząc jak kapryśna to dziedzina. A te wspólne warsztaty, festiwale ognia, wspólne budowanie pieców o wymyślnych kształtach. Nijak nie chce mi się pomyśleć w tym kontekście, że jeden ceramik więcej w okolicy może drugiemu coś zabrać. Ja tworzę i żyję w świecie, gdzie się sobą wzajemnie inspiruje, nie przeciw sobie konkuruje. Amen. Koniec dygresji.

 Poza tym, zwykle rozszerzamy zakres poszukiwań - i świetnie. Bo można zostać w tym, co robimy dobrze i co nam świetnie wychodzi - ale namawiałabym do wychodzenia poza to, co oswoiliśmy. Nie wiem, czy rozwój artystyczny jest gdzieś poza tym znanym i bezpiecznym, ale najlepszą frajdą, największą radością, jest kolejny dowód na to, że oswoiliśmy troszkę zwierza. A ono chce być oswajane i chce nam pokazać nowe sztuczki. Efekty to jedno. Są wspaniałe, dowartościowują nas i zwyczajnie cieszą serce, nadają sensu naszym staraniom. Ale to, czego dokonamy przekraczając znane, to rzecz zupełnie nie do kupienia za żadne pieniądze. I bardziej od nich wartościowa. Wychodźmy naprzeciw wyzwaniom. Tam możemy się dowiedzieć czegoś o sobie. A to wartość jest i kropka.

Więc co mamy zrobić, gdy tak wisimy nad piecem, a tam porażka?

No cóż, nie bierzmy tego tak absolutnie na serio i tak cholernie osobiście. 

Zmieńmy nasz stosunek do porażek, nastawienie, zarówno w procesie twórczym, jak i w chwili otwarcia pieca. To się przekłada także na nastawienie życiowe do spraw bardzo dalekich od ceramiki, ale tego już każdy musi dotknąć sam. Rada ode mnie: bądźmy otwarci na niespodzianki. Miejmy świadomość, że coś może pójść nie tak, wpiszmy niepowodzenia w proces twórczy jako niezbędne, w drodze do doskonalenia rzemiosła i w rozwój osobisty, bo nie tylko rzemiosło nam się przez porażki doskonali.

Ja zrobię kiedyś wpis z samymi porażkami. Nie wszystkie mam sfotografowane, ale opowiem o nich. Ostatnią porażkę (mam nadzieję, że do uratowania) pokażę już w następnej notce. Tymczasem jednak daję zdjęcie prac, które są sukcesem. Radością z efektów. Do tego stopnia, że obie, po wyjęciu z pieca zostały ucałowane w czółka. Że poszło tak, jak chciałam.





3 listopada 2014

Techniki. Jak zrobić glinę papierową?



Dziś o tym jak zrobić plastyczną masę papierową.

Czyli sprawdzony sposób na obniżenie wagi pracy z gliny.


Jak może pamiętacie, temat masy papierowej, czy raczej gliny z dodatkiem papieru był już dotknięty na tym blogu. Wtedy, zgodnie z radami z jednej z książek użyłam wytłoczek do jaj. Niestety, podarte  wytłoczki podlane wodą szybko gniły, jednocześnie nie rozpadając się na oczekiwaną pulpę. Zanim wzięłam się za mieszadło podłączone do wiertarki spaliłam mikser, jednak nawet mieszadło nie chciało pomóc w wytworzeniu się pulpy na tyle jednorodnej, żeby ją zmieszać z gliną.

Spróbowałam jeszcze raz, nieco inaczej i z efektu jestem na tyle zadowolona, że z pewnością zrobię masę z papierem jeszcze wiele razy. Dlaczego?

Po pierwsze: masa jest fantastycznie lekka, po wyjęciu z pieca, gdy drobiny papieru się wypalą, przedmiot jest dużo lżejszy, niż wykonany masą tradycyjną.
Po drugie: można uzyskać niewiarygodną wprost cienkość ścianek.
Po trzecie: niezwykła łatwość modelowania: masa jest może mniej plastyczna, trudniej się ją wyrabia, jednak zwiększa możliwości w zakresie tego, co można z niej uzyskać. Ale do rzeczy:

Do sproszkowanej gliny, podlanej nieco wodą i wyrobioną bez szczególnej atencji (około 3kg.) dodałam pulpę papierową z dwóch rolek papieru toaletowego. Mięciutkiego, białego, z Biedronki :)
Papier podarty na drobne kawałeczki zachlapałam wodą i odstawiłam na dobę. Po tym czasie bez żadnego problemu dał się rozetrzeć ręką, więc odpadł problem mieszadła, czy palenia kolejnego miksera. Po połączeniu obu mas natychmiast zabrałam się do pracy.

Trudno się wałkuje, za to z wywalkowanym płatem można robić dowolne cuda: postawić, wykrzywiać, modyfikować, dziurawić. Wszystko bez czekania, bez podsuszania


 Zrobiłam dzban z narracją :)



 Możliwości gliny widać na parasolu. Chyba żadna z mas, na których pracowałam nie dałaby się składać harmonijkę bez pęknięć. Wyobraź sobie, jak zmienia to Twój warsztat pracy! Twoje rękodzieło artystyczne pokonuje opór materiału!

   Ten wazon ma charakter dość szkicowy, robiłam go szybko i bez zbytniego skupiania się na szczegółach. Nie wiadomo było jak się przedmiot zachowa w trakcie suszenia i wypału.


Jak widać wypalił się bardzo ładnie, nic nie pękło, nic się ukruszyło, rzecz jest naprawdę niebywale lekka.


Po szkliwieniu wygląda tak:



Widać, że szkliwo nie przyczepia się tak dobrze, jak do tradycyjnych biskwitów, trochę spływa, jednak efekt końcowy bardzo mnie zadowala i otwiera drogę następnym eksperymentom! 
Słowem: polecam!

A to już misa, troszkę grubsza niż papier, z tej właśnie gliny.
Nieskromnie powiem, że jestem nią zachwycona, jest absolutnie piękna :)








27 września 2014

Wrześniowa ceramika artystyczna. Anioły ceramiczne, rzeźby i wazon.












24 września 2014

Ceramika dla dorosłych, intensywny kurs weekendowy




Już wkrótce startują intensywne warsztaty dla osób dorosłych, zainteresowanych poznaniem podstaw rzemiosła w teorii i praktyce. 

Przekazujemy wiedzę w sposób rzetelny, dajemy solidne podstawy warsztatowe, tak by mogli Państwo po takim kursie samodzielnie zajmować się ceramiką.

LICZBA MIEJSC OGRANICZONA!

Kurs obejmował będzie trzy bloki zajęć, w sumie 10 godzin (4h, 4h, 2h).
Spotykamy się co dwa tygodnie, w soboty. 
Koszt takich zajęć to 30 zł za godzinę. Przy opłacie z góry całkowity koszt kursu to 280zł.


Proponowany plan zajęć dostępny jest tutaj

Więcej informacji, zapisy:
tel. 533101016
galeria.drzewo@gmail.com


17 września 2014

Tematyczne lekcje ceramiczne. Czym są i dla kogo?




Nasze tematyczne lekcje ceramiczne cieszą się dużym zainteresowaniem, co nas ogromnie cieszy. Narzekacie jednak na niedosyt informacji tu - na stronie. Dziś zatem garść informacji co do tej formy zajęć.

Dla kogo są lekcje ceramiczne? 


Przede wszystkim dla Maluchów i Starszaków z przedszkoli, a także dla uczniów szkół podstawowych. 
Wiem, że dla wielu dzieci takie lekcje będą pierwszym spotkaniem z ceramiką, my zadbamy o to, żeby zaspokoić ich ciekawość i wprowadzimy w zaczarowany świat gliny. Z przyjemnością ugościmy też klasy gimnazjalne i licealne, zadbamy, by poziom zajęć był dopasowany do wieku uczestników.

Jak wyglądają lekcje ceramiczne?


Tę szczególną formę zajęć edukacyjnych prowadzimy w dwóch wariantach: pierwszy z nich zakłada zapoznanie się dzieci z zawodem ceramika, z pracownią i jej wyposażeniem; będzie można obejrzeć piec i koło garncarskie w akcji. Opowiemy i pokażemy jak wyglądają wszystkie etapy powstawania przedmiotów codziennego i niecodziennego zastosowania.

Drugi wariant wzbogacony jest o praktykę. Każde dziecko wylepi sobie własną pracę, która po etapie suszenia zostanie wypalona. Można umówić się na kolejną lekcję praktyczną, żeby taką surową pracę pokryć kolorowym szkliwem. Jeśli nie, prace zostaną przez nas osobiście zawiezione do właścicieli.


Dlaczego tematyczne?


Żeby nikt nie trafił dwa razy na tę samą lekcję. Możliwości są nieograniczone. Przykładowe lekcje: "Przygody kubka, uszka i dzióbka", "Jak z gliny ulepić muffiny?", "Odlew robota z glinianego błota" :)

Serdecznie zapraszamy wychowawców grup szkolnych i przedszkolnych, a także nauczycieli plastyki. Gwarantujemy wspaniałą atmosferę zajęć i porcję rzetelnej wiedzy przekazywanej z pasją, w formie zabawy.


15 września 2014

Jak pokazać swoją firmę?

Najlepiej folią reklamową. Ja polecam folię OWV, czyli one way vision. To najprostszy sposób na przyciągnięcie spojrzeń przyszłych klientów :)

Ważne, żeby projekt był dobry. Ja swoją reklamę zaprojektowałam sama. I nie żałuję.

Goleniowianie zapewne pamiętają siedzibę dawnego sklepu motoryzacyjnego:
Sklep został przeniesiony już dość dawno, sympatyczny domek zajęliśmy my i nasze wylepianki :)
A od dziś to widać :) W centrum Goleniowa pojawiło się bowiem reklamowe cacuszko ;)

Na zdjęciach niżej pan Zenon Jacek Sierżant z firmy reklamowej studiofun.eu przy oklejaniu szyb w nową, piękną folię :)
Strasznie byłam podekscytowana tą reklamową misją, już w fazie projektowania, ale muszę przyznać, że ta realizacja przerosła moje oczekiwania. Nie spodziewałam się, że efekt będzie aż tak dobry! 
To, że wyszło tak fajnie, to w dużej mierze zasługa wskazówek p. Z. J. Sierżanta, któremu jestem niezwykle wdzięczna za trzymanie ręki na pulsie na całym etapie współpracy. Zrobiliśmy  wspólnie również ulotki i małe plakaty, które pewnie już do Was dotarły,  w międzyczasie obmyślam projekt banneru. I cóż: polecam bezinteresownie :)

Jak Wam się podoba domek po metamorfozie?
W pozostałej części wystawy będą Wasze prace, moi drodzy kursanci. Nie mogę się doczekać Waszych wylepianek :)

10 września 2014

Fanpage i tzw. rozdanie :)

Moi Drodzy.

Pracownia Ceramiki wylepianki.pl doczekała się strony na Facebooku, czyli wreszcie mamy fanpage.
Mam, w związku z tym, dobrą wiadomość: każdy, kto polubi tę stronę do końca września, weźmie udział w losowaniu unikalnego przedmiotu ceramicznego. Zrobionego przeze mnie, rzecz jasna.
Żeby nie raczyć nikogo na siłę czymś zbędnym, wylosowana osoba będzie mogła sobie wybrać swój prezent z kilku proponowanych.

Wyniki losowania ostatniego września!



5 września 2014

Biało-niebieskie Åsgårdstrand Muncha

Åsgårdstrand to mała portowa osada w zachodniej części Oslofjordu. Miasteczko jest niezwykle urokliwie, spokojne. Typowe dla Norwegii niewielkie drewniane domki, przycupnięcie nad siatką uliczek, świecą tytanową bielą, co w połączeniu z mocnym kolorem nieba odbijającym się w fjordzie sprawia, że Åsgårdstrand zostanie w mojej pamięci biało-niebieskie.


Munch kupił dom w tej niewielkiej osadzie rybackiej, by mieszkać w nim i tworzyć w okresie letnim. Był z tego niezwykle dumny, nie był to bowiem najlepszy czas dla Muncha, jego obrazy nie sprzedawały się. 

Nie była to luksusowa posiadłość, to raczej skromna, dwuizbowa chata rybacka, z przyległym kurnikiem, z którego Munch zrobił pokój dla gości, jednak niezwykłe położenie oraz widok na fjord wgryzający się w ląd żebrowaniem portu sprawiały, że Munch znalazł tam inspirację. Z tych letnich wakacji pochodzą takie obrazy, jak: Taniec życia, Dziewczęta na moście czy Melancholia i inne Po pewnym czasie Munch dobudował  Atelier nieopodal domu, w którym dziś sprzedawane są reprodukcje jego dzieł, pamiątki i bilety do muzeum, które otwarto w domu Muncha tuż po wojnie. 


Mimo, że Munch mieszkał właściwie w Oslo i tam również tworzył, to właśnie gminie Horton, do której należy Åsgårdstrand pozostawił cały swój dorobek artystyczny. Oraz ten letni dom właśnie.


Wszystko w domu Muncha zostało na miejscu, wszystkie sprzęty są oryginalne, odremontowano tylko to, co konieczne - sufity, belki stropu.
Na zdjęciu wyżej skrzynia, którą wniosła w posagu narzeczona Muncha. Do ślubu nie doszło.
Stół z notatkami Muncha i szkicem kobiety.






Szafa z farbami, rozcieńczalnikami, paletami i innymi malarskimi utensyliami.
Równo ułożone tubki :)




Izba kuchenna:










Tutaj już pokój dla gości, czyli kurnik. Sztalugi ramy należały do artysty.



Pierwsza narzeczona artysty


Matka, lub siostra

Następna narzeczona malarza, skrzypaczka. I tym razem małżeństwo nie zostało zawarte. 

Widok z okna na fjord


detale skrzyni

Atelier Muncha:



Dom artysty leży przy ulicy jego imienia. Wszystkie skrzynki pocztowe są ozdobione kopiami jego najsłynniejszych prac, a w oknach widać gumowe, nadmuchiwane figurki przedstawiające bohatera Krzyku :)





Zachęcam do odwiedzenia Åsgårdstrand. Nie pokazuję więcej zdjęć samego miasteczka, żeby nie psuć Wam frajdy z odkrywania go. Jeszcze tylko kilka zdjęć wyszperanej w krajobrazie miasta ceramiki i rzeźby:













I tyle :) To koniec artystycznych opowieści urlopowych. Czas wrócić do pracy. Artystycznej :)
A biało-niebieskie Åsgårdstrand z pewnością odbije się w którejś z moich prac.