Po wstępnym rozeznaniu się w temacie, jako kompletny laik: jestem przerażona.
Ale po kolei. Zdecydowaliśmy rozdzielić nasze działania wylepiankowe na dwa sektory. Pierwszy pod nazwą wylepianki.pl nadal będzie związany z działalnością lokalną: zajęcia ceramiczne, warsztaty, lekcje, urodziny w glinie, itd. Drugi to nasza twórczość. Dla tego obszaru pojawiły się nowe, ciekawe ścieżki, plany. Stwierdziłam, że równolegle z wdrażaniem w życie naszych pomysłów, rozejrzymy się za możliwością założenia własnego sklepu internetowego.
DaWanda nie daje bowiem absolutnie żadnych wyników sprzedażowych bez oddolnego jej promowania, a jeśli mam się angażować w sprzedaż swoich produktów tak totalnie, to lepiej przy okazji promować swój sklep. Wypracowane w ten sposób benefity (ewentualne) przełożą się na zysk dla naszej firmy, a nie dla molocha, który wbrew mitom założycielskim zamiast promować polskie rękodzieło, promuje sprzedawców produkcji masowych z Chin lub te firmy, które jako długo obecne na rynku wypracowały już swoją pozycję. Jest zatem korpotworem, z którym się nie identyfikuję i który mnie, jako osobie początkującej, nie da nic, czego nie dałoby Allegro. I podobnie, jak Allegro oferuje jedynie dobrą pozycję moich produktów we frazach wyszukiwanych w Google. To za mało. Stąd plan: założyć sklep, otworzyć jeszcze przed Bożym Narodzeniem.
Niby proste: hosting, domena, wybór silnika, potem oferta - gotowe.
Na szczęście, swoim zwyczajem, przed podjęciem jakichkolwiek działań postanowiłam gruntownie zgłębić temat. Na szczęście! Bo przyswoiłam sobie ogromną wiedzę, która pozwoli mi uniknąć pewnych błędów, które na pewno bym popełniła i które przysporzyć by mogły sporo kłopotów już na samym początku.