Oferta

20 sierpnia 2014

Ceramika na wakacjach. Eidsfoss, Norwegia.

Ostatnimi dniami zwiedzam południe Norwegii. Na turystycznych szlakach co chwilkę spotykam coś, co jest wspaniałą inspiracją artystyczną. Mówię tu nie tylko o niezwykłych widokach, zapierającej dech w piersiach przyrodzie, niezwykłych kolorach nieba, wody; barwach i fakturach skał, głazów. Mówię o sztuce sensu stricto. Wczoraj na przykład gościłam w domu Muncha w Åsgårdstrand, o czym będzie osobna notka. Mówię też o ceramice.

Eidsfoss to jeden z wielu pięknie położonych zakątków, który może być bazą wypadową w turystycznie atrakcyjnej krainie, mogącej być podróżniczym rajem dla kogoś, kto lubi las, wodę i góry.


Dla mnie to było jedno z miejsc odwiedzonych na trasie wiodącej do Kongsbergu i szczytu Knutehytta, który udało mi się tego dnia zdobyć.

W Eidsfoss właśnie znajduje się niezwykłe muzeum rękodzieła "Galleri Gamle Eidsfos".



Są tam ręcznie szyte i dziergane stroje, obrazy, grafiki, jest trochę przedmiotów z różnokolorowych szkieł łączonych metodą fusingu. Jest też biżuteria typu frywolitka, sutasz, itp. Mnie zainteresowała, oczywiście, ceramika i sposób, w jaki urządzone było wnętrze: ekspozycja ustawiona była na starych żeliwnych maszynach niewiadomego przeznaczenia.





Ceramika użytkowa i artystyczna, różnych autorów, nawet ta najzwyklejsza - robiła w tym wnętrzu wrażenie. 

Mnie najbardziej spodobały się rzeźby o zwierzoidalnych kształtach:





Trochę w innym stylu: płaskorzeźby z rodzaju "przyklej na rzeźbę co najmniej pięć świecących i kolorowych przedmiotów. Bardzo poruszająca, bogata forma ;)




Było czym oko nacieszyć. Najbardziej zapadły mi w pamięć jednak te klasyczne kształty, zdobione tradycyjnie tlenkami, lub w ogóle pozbawione szkliwa:







Wrażenie robiły również przestrzenne mozaiki:




Na koniec jeszcze świetny wazon/dzban, jak współczesna rzeźba, kilka prac szklanych i kilka fotek wnętrza:






W następnym odcinku norweskim miasteczko portowe Åsgårdstrand z domem Muncha i rzeźbiarsko - ceramicznym akcentem. Pozdrawiam i inspirującej końcówki wakacji życzę!

7 sierpnia 2014

Jak urządzić pracownię ceramiki? Część 1. Stół.

Jestem na etapie zmiany lokalizacji pracowni z mojego prywatnego salonu w lesie w przestrzeń bardziej miejską i użyteczną do celów warsztatowych. Chcę ją zorganizować idealnie, czyli funkcjonalnie i pięknie :) 

Oglądam w sieci pracownie innych twórców i chyba znalazłam swój ideał. Niestety dysponuję dużo mniejszym metrażem :)

źródło zdjęcia: naomicleary.blogspot.fr

Na pocieszenie zdjęcie mniejszej pracowni. Taki kąt twórczy można urządzić wydzielając część pokoju i to się sprawdzi. Zakładając, że glinę magazynujecie w piwnicy.

zdjęcie autorstwa Michelle Summers z flickr.com

Co? Jak? Gdzie ustawić?

Czyli na jakie elementy wyposażenia pracowni ceramiki warto zwrócić szczególną uwagę i co z nimi począć.

Po pierwsze: stół

Możesz nie mieć pieca, koła garncarskiego, ale stół to absolutna podstawa. Najważniejsze, żeby był solidny. Większość stołów, jakie miałam w pracowni nie przechodziły testów. Możesz więc zmieniać stół co pół roku, albo zorganizować sobie stół z porządnych materiałów, z grubym blatem, najlepiej z litego nielakierowanego drewna z solidnym łączeniem blatu z nogami. Myślę o tym, żeby mój stół wzmocnić dodatkowo, ale o tym napiszę innym razem, gdy post dotyczyć będzie mojej pracowni, a nie hipotetycznie idealnej.

Stół powinien być na tyle duży, na ile tylko wielkość pomieszczenia i układ innych elementów na to pozwalają.
Będziesz przy nim pracować z gliną i szkliwić biskwity. Ponieważ unikamy przenoszenia zarówno prac surowych, miękkich, jak też szkliwionych, dobrze by było, by stół przyjął więcej, niż dwa podstawki na tealighty :) Wszystko zależy od tego, co zamierzasz robić. Ale spora misa to dla niejednego stołu już jest wyzwanie.

Ten stół byłby prawie idealny na moje potrzeby, aż tak dużo miejsca jednak mieć nie będę. Dlaczego prawie? Mnie interesują bowiem dwa stoły.

źródło zdjęcia: experiencethecounty.ca

Bardzo przydatny patent wypatrzyłam na tym zdjęciu: 
źródło zdjęcia: tinker art

Stół (jaki solidny! i jeszcze dodatkowo wzmocniony!) ma przypięte do blatu płótno. Przy wałkowaniu plastrów nie odgniotą się zmarszczki. Zamierzam zastosować ten patent.

Gdzie umieścić stół? Jeżeli stawiasz na funkcjonalność, oszczędność czasu (czyli pieniędzy :)) i nie przewidujesz organizowania lepienia dla większej ilości osób, radziłabym takie urządzenie pracowni, które byłoby odzwierciedleniem całego procesu technologicznego od składowania gliny do pakowania gotowej ceramiki dla klienta, jeśli sprzedajesz. Ale o tym i o innych ważnych elementach - w następnym odcinku.
Będę wdzięczna za linki do Waszych pracowni. Lub do pracowni marzeń.

Bernard Leach Pottery Studio St.Ives, flickr.com







4 sierpnia 2014

Inspiracja tygodnia: Człowiek w kostiumie zwierzęcia - Beth Cavener Stichter








Beth Cavener Stitcher to urodzona w 1972 roku niezwykła artystka amerykańska. Córka ceramiczki i biologa molekularnego, w swoich pracach łączyła świat nauki i sztuki. Dość szybko stworzyła swój własny, wyróżniający ją styl, zarówno jeśli chodzi o tematykę prac, jak i sposób, w jaki pracuje, czyli warsztat. Ponieważ jej rzeźby są wyjątkowo wielkie, musiała znaleźć sposób na ich wypalenie. Jej gigantyczne prace z gliny obudowanej na metalowych szkieletach potrafią ważyć do dwóch ton. Beth tnie zatem swoje rzeźby w stanie surowym na małe kawałki, które po wypaleniu łączy żywicą epoksydową. Następnie tak barwi farbą lateksową by zamaskować spojenia i zachować ceramiczny charakter całości.

Jej realistyczne prace przedstawiają zwierzęta w bardzo przejmujący sposób, uchwycone w sytuacji np. pętania kopyt, szamotania się, walki, co na planie dosłownym wywołuje refleksje na temat międzygatunkowej wojny, jaką wypowiedzieliśmy zwierzętom i którą ciągle wygrywamy. Tak właśnie odbierałam prace Cavener, gdy zobaczyłam je po raz pierwszy. Sama Beth jednak mówi, że używa wizerunków zwierzęcych jako kostiumu, dzięki któremu uzyskuje się niezwykłą perspektywę spojrzenia na człowieka. Zwierzęta, z ich moralną czystością, niewinnością pozwalają spojrzeć na bardzo ludzki lęk, apatię, agresję, nieporozumienia i ich konsekwencje z czystszej, pozbawionej stereotypów perspektywy. Rzeczywiście - ludzki portret psychologiczny w zwierzęcym kostiumie sprawia, że odbieramy go w swoistej izolacji. W antropocentrycznym świecie nie bardzo możemy się zdobyć na świeżość w spojrzeniu na ludzką kondycję, tu się to udaje. Tak chce autorka, taka jest misja jej pracy. Plan cierpiącej, uwikłanej, skazanej natury jest tu jednak bardzo wyraźny, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to porządek priorytetowy, zapewne dlatego, że temat jest mi bliski i wychodzę z założenia, że o ile z różnym skutkiem ale jednak dbamy o swoje własne, ludzkie interesy, to zwierzęta ciągle nie mają godnego zabezpieczenia swoich. Prace Beth Cavener Stitcher spodobają się zapewne aktywistom działającym na rzecz zwierząt, weganom i wszystkim wrażliwcom.

Wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony autorki, do której odwiedzenia zachęcam:
http://www.followtheblackrabbit.com/